Rozdział 14
Po 20 min. doszłyśmy do ogromnego domu Michaela. Niestety musiałyśmy iść naokoło, ponieważ krótsza droga była rozkopana.
Zapukałyśmy do drzwi frontowych, dzwonek tradycyjnie nie działał.
Nikt nie otwierał.
Otworzyłam drzwi. Przecież o tej godzinie Michael musiał być w domu.
Zapukałyśmy do drzwi frontowych, dzwonek tradycyjnie nie działał.
Nikt nie otwierał.
Otworzyłam drzwi. Przecież o tej godzinie Michael musiał być w domu.
Weszłam do domu.
- Co ty wyprawiasz?! Wracaj tu! - krzyknęła Brigitte
Ale ja się nie cofnęłam.
- Jest tu kto? - zapytałam, w nadziei, że ktoś mi jednak odpowie, ale zamiast jakiejkolwiek odpowiedzi usłyszałam tylko echo.
- Chodźmy już, widocznie nikogo nie ma w domu - powiedziała przyjaciółka.
- Brigitte, a od kiedy Carsonowie nie zamykają drzwi ?!
- Może akurat zapomnieli?
Obydwie stałyśmy cicho, wpatrując się w siebie nawzajem.
Gdy nagle usłyszałyśmy jęki i krzyki dochodzące z górnego piętra. Można było rozpoznać, że dźwięki te wydawała kobieta.
- Miranda, idziemy! - powiedziała przyjaciółka.
- Nie! Musimy dowiedzieć się kto tam jest. - odpowiedziałam - Jak nie chcesz to nie musisz iść - dodałam i poszłam po schodach na górę.
Dźwięki ucichły.
Otworzyłam na początku pokój Michaela, w którym nikogo nie zastałam, następnie pokój gościnny, a potem sypialnie jego rodziców.
Moim oczom ukazał się przyjaciel leżący nago na łóżku, przytulając się z również nagą Amelią - dziewczyną z drużyny cheerleaderek, która zaliczyła już ponad połowę chłopaków z naszej szkoły. Miała sztuczny biust (miseczka DD!), który przy wszystkich możliwych okazjach odsłaniała.
Stojąc w drzwiach już około trzech minut, nie mogąc uwierzyć własnym oczom, że mój przyjaciel się z nią przespał, Amelia spojrzała w moim kierunku, nadal nie przerywając czynności, którą właśnie wykonywała. To odrażające - pomyślałam i poczułam jak dzisiejsze śniadanie podchodzi mi do gardła.
- Długo macie zamiar się tak miziać?! - odezwałam się wreszcie
Michael - nie świadomy tego, że przyłapałam go na gorącym uczynku, odwrócił się gwałtownie.
- Miranda, co ty tu robisz?! - spytał
- To samo pytanie chciałabym zadać twojej nowej "koleżance" - powiedziałam z ironią w głosie.
Dziewczyna zabrała swoje ubrania i poszła do łazienki, która znajdowała się po drugiej stronie korytarza, byle jak najdalej od mnie.
- Jak mi to wytłumaczysz? - spytałam
- No... ja...em... - zaczął się jąkać
- Obiecałeś mi, że nigdy się z nią nie prześpisz!
- No...tak, ale ona...ten teges.. - spojrzałam na niego wyczekująco - Przepraszam Cię - Chciał już podejść i mnie przytulić, ale ja go odepchnęłam.
- Najpierw załóż bokserki - zaśmiałam się, a On zrobił się czerwony jak burak.
- Okej, ale odwróć się - powiedział
Odwróciłam się.
Po minucie przyjaciel zaszedł mnie od tyłu, objął w pasie i przełożył przez ramię.
- Nie! Puść mnie! - krzyczałam, ale jego to tylko skłoniło do tego, że zaczął mnie łaskotać.
- Brigitte, pomóż mi! - wydusiłam, kiedy już znaleźliśmy się na dole, śmiejąc się tak, że aż bolał mnie brzuch. Po chwili wróciłam na ziemię.
- Ee... co się wydarzyło na górze? - zapytała przyjaciółka
- Michael zaliczył Amelię! - znów zaczęłam się śmiać
- Tą cheerleaderkę?
- Mhm
- Boże... współczuję ci - powiedziała i spojrzała w stronę przyjaciela.
Zamilkła, kiedy zobaczyła Amelię, która wyszła z domu, trzaskając drzwiami z miną obrażonej księżniczki.
Potem wszyscy troje wybuchliśmy śmiechem.
~ Miranda Morgan