sobota, 31 marca 2012

Rozdział 7

Znowu przyśnił mi się mój sen. Ten sen przez, którego nie mogę dobrze spać.
Ten sen, który jest dla mnie dziwny. Ten sen, którego się boję. Ten sen o którym ciągle myślę. Ten sen znowu powrócił i będzie mnie mi się śnić już zawsze.
Jednakże tym razem był jakiś...INNY.
Wyglądał bardziej jakby grali go aktorzy.
Kiedy opowiedziałam o tym tacie przy śniadaniu zapytał - A ja wyglądałem jak Johnny Depp ?
- Tak, z pewnością tato - odpowiedziałam dusząc śmiech i przy okazji krztusząc się czekoladowymi płatkami śniadaniowymi.
Ojciec powiedział to z taką powagą, że myślę iż naprawdę sądzi, że jest podobny do Johnnego Deppa. Może niedługo powie, że chce zostać aktorem i zagrać w Piratach z Karaibów ?

                                         ***

Wychodząc z domu znalazłam leżącą na podjeździe kartkę, z której ledwo mogłam coś odczytać. Jednak gdy słońce wyjrzało zza chmur, oświetlając przy tym dokładnie każdą literę, mogłam przeczytać wszystko bez żadnego problemu.
,, Droga Mirando,
  Nie chciałem mówić ci tego osobiście (pewnie, któreś z nas by się rozkleiło) i mam nadzieję, że zrozumiesz. Ojciec dostał awans i przeprowadzamy się do Londynu. Na razie nie wiemy ile tam będziemy i czy w ogóle zostaniemy.
Po tygodniu "rodzice" podejmą decyzję i być może wtedy się spotkamy.
Wiedz, że będę ci zawsze wierny i nie przestanę cię kochać.
~Lucas."
Z początku nie uwierzyłam własnym oczom. Najpierw było mi smutno, a potem uświadomiłam sobie, że ktoś może robi sobie ze mnie żarty. 
Postanowiłam, że będę trzymać się tego drugiego i jakby nigdy nic poszłam do szkoły. Przy wejściu spotkałam Brigitte i Michaela ,przywitałam się i zaczęliśmy rozmawiać. 
- Widzieliście gdzieś Lucasa?
- Nie, raczej zobaczyłbym jego czerwone Ferrari - odpowiedział Michael.
Faktycznie auta nigdzie nie było. Znowu złapałam doła, ale chwila...może przyszedł na pieszo. Zostało we mnie choć trochę nadziei.
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcję.
Udaliśmy się do klasy.
Gdy weszłam do sali moja ławka była pusta - usiadłam sama.
Jakaś mała cząstka mnie ciągle mówiła: ,,On wcale nie wyjechał!" natomiast większa część wręcz przeciwnie.
Pod tablicą stał nasz nauczyciel z chłopakiem, którego pierwszy raz widziałam na oczy. Miał odrobinę za długie włosy i niebieskie oczy.  W sumie gdyby się obciął byłby całkiem przystojny.
- Przywitajcie serdecznie waszego nowego kolegę...Toma. - powiedział.
-  Czeeeeść Tom! - wykrzyczała cała klasa jak to miała w zwyczaju.
- Tom, usiądziesz obok panny Morgan. - pokazał palcem na puste miejsce obok mnie, a Tom posłusznie wykonał polecenie. Już miałam wykrzyczeć: ,,Przecież tu siedzi Lucas!", ale powstrzymałam się. Ta mała cząstka, która jeszcze 5 min. temu wołała ,,On wcale nie wyjechał!" zrobiła się jeszcze mniejsza i ledwo mogłam ją usłyszeć. Czułam, że zaraz się rozpłaczę, wyjdę z klasy i pójdę się wypłakać do toalety. ,,Uspokój się Miranda" - mówiłam spokojnie w myślach.
Nagle mój towarzysz z ławki się odezwał. - Cześć, mam na imię Tom
- Miranda - podałam mu rękę ze sztucznym uśmiechem, wypakowałam książki i zaczęłam rysować serca na ostatnich kartkach zeszytu.
- Widzę, że ktoś tu jest zakochany - zaśmiał się Tom.
Posłałam mu pełne wyrzutu spojrzenie. Już chyba nie miał zamiaru ze mną zadzierać - w desperacji wyjął iPoda, włożył do uszu słuchawki i zaczął słuchać głośnej muzyki, którą słyszałam bardzo dobrze. 
Po kilku minutach usłyszałam z jego słuchawek ulubioną piosenkę Lucasa.
Przebiegł przeze mnie dreszcz, a ta cząstka mnie zmniejszyła się jeszcze bardziej - w moich oczach pojawiły się łzy, wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. Niestety Tom to zauważył.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Tak, w największym porządku. - skłamałam
- Jakoś ci nie wierzę...chyba nie potrafisz kłamać - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie kłamię, tylko odrobinę mijam się z prawdą - zachichotałam
- Proszę nie rozmawiać panno Morgan! - krzyknął nauczyciel.
- Proszę pana! Ona wcale nie rozmawia. To ja ją poprosiłem, żeby mi coś wytłumaczyła.
- Skoro tak, to bardzo przepraszam.
- Widzisz, to jest kłamstwo - puścił do mnie oko.
Odpowiedziałam mu tym razem...szczerym uśmiechem. Ta dziewczyna, która histerycznie przejmowała się wyjazdem Lucasa po prostu...zniknęła. Tak, jest mi smutno, ale nie tak jak przed chwilą. Widocznie jest to radość z poznania nowego przyjaciela.
Po zakończeniu lekcji, gdy wyszłam z klasy Tom poszedł za mną.
- Hej,może chciałabyś się spotkać po szkole,no wiesz żeby się lepiej poznać? - spytał.
Przez chwile milczałam, zobaczyłam nagle rezygnację w jego oczach.
- Okej, a gdzie? - odpowiedziałam.
- Hmm...no nie wiem, może w parku albo w kawiarni?
- Dobrze, w parku. Mamy dzisiaj piękną pogodę.
Przerwał nam dzwonek na kolejną lekcję.
- Na jaki język chodzisz? - zapytałam
- Na francuski - nie wiem z jakiej przyczyny naprawdę się ucieszyłam.
- Ja też! - powiedziałam z entuzjazmem w głosie. Chyba gorzko tego pożałuję, wzbudzając sobą jego zainteresowanie...
- Może znowu usiądziemy razem?
- Pewnie.

Czy ja naprawdę się zgodziłam? Mam nadzieję, że to zaciekawienie moją osobą jest tylko chwilowe...

~Miranda Morgan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz