piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 10

Z początku chcę przeprosić za nie pisanie, ale miałam chwilowy brak weny i brak czasu.
Dobrze, że kilka osób upomina się o kolejny rozdział.
Właśnie dzięki tym osobom teraz go dostaniecie :)
                                                              . . .



Miałam za sobą kolejną nie przespaną noc.
Nawet duża dawka tabletek nasennych nie pomogła mi zasnąć.
Z rana wypiłam dwie mocne kawy i oblałam twarz zimną wodą żeby doprowadzić się do ładu. 
W szkole musiałam siedzieć z Tomem, a nasz nauczyciel kazał usiąść Lucasowi z tą chudą tyczką Jane. 
Jane była dosłownie tępą blondynką - z każdego testu dostawała nie wyżej niż 2,  chichrała się ze wszystkiego, a do tego była cheerleaderką. Zrobiona była tylko z krwi i kości, i ważyła nie więcej niż 35 kg. Można było ją nazwać "Chodzącą anoreksją". 
Każda lekcja była dla mnie koszmarem! Najokropniejsze było to, że obok mnie siedział Tom, a jego wczorajsze "wyznanie" i moje dziwne zachowanie wobec Lucasa frustrowało mnie. 
Postanowiłam, że będę go unikać i traktować jak powietrze.
Przyznam, że nie było łatwo bo każda rozmowa z Tomem była dla mnie przyjemna. Mogłam z nim rozmawiać jak z dobrym przyjacielem, którego znałam od lat i nie sądziłam, że...mogę mu się podobać. 
Na przerwie Tom do mnie podszedł, choć modliłam się żeby było inaczej.
- Wszystko dobrze? - zapytał
- Tak, dlaczego miałoby być źle?
- Od samego rana zachowujesz się dziwnie. Unikasz mnie?
- No co ty! Pewnie, że nie! Po prostu nie wyspałam się...
- Mhm...jasne. Może spotkamy się dzisiaj? - W głębi duszy nie chciałam się z nim spotkać, ale mój mózg odmawiał posłuszeństwa.
- Tak - odpowiedziałam. Od razu rozpromieniał.
Poszliśmy razem do klasy. Po drodze szliśmy tak blisko siebie i złapał mnie za rękę. Od razu wyrwałam moją dłoń z jego uścisku. 
- Przepraszam - powiedział wyraźnie zawstydzony.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziałam też z lekko wstydliwym uśmiechem. 


                                          ***


Po szkole poszłam do domu Toma na "odrabianie lekcji".
Jego dom był piękny. Nie tak duży jak willa Lucasa, ale jednak podobał mi się trochę bardziej. Pomalowano go na ciemnobrązowy kolor. Część, która jest po stronie bardzo zadbanego ogrodu, zrobiona była z samych okien (jak w lofcie).
Ogród miał ok. 1000 m2.
Na jego terenie znajdował się duży basen, altana i wiele rodzajów drzew, krzewów i kwiatów. Dałabym się zabić, żeby tylko tam pójść.
- Chodź! Pójdziemy do mojego pokoju.
- A nie możemy iść tam? - spojrzałam błagalnie i pokazałam palcem na altanę.
- No...dobrze. - odpowiedział.
- Dzięki. 
Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
- Ten ogród jest piękny! - powiedziałam i usiadłam na ławie, która znajdowała się na altanie. Tom usiadł tuż przy mnie, jego ramię dotykało mojego. Z resztą nie przeszkadzało mi to.
- Nie tak piękny jak ty. - zanim dotarło do mnie co powiedział, nachylił się i lekko mnie pocałował. Kiedy przestał, odsunął się.
Już wiem, że istnieje takie coś jak "miłość od pierwszego wejrzenia".
Przecież poznaliśmy się ponad 2 dni temu. Wreszcie rozumiem co on czuje.
Przysunęłam się bliżej niego i wzięłam go za ręce.
- Tom... kocham cię. Może nie kocham cię tak jakbyś chciał lecz wiem, że tak jest. Znamy się od równo 2 dni 8 godz. i 17 min., ale jesteś dla mnie ważny. - przytuliłam się do niego i nim się obejrzałam nieświadomie przycisnęłam swoje usta do jego ust.


~Miranda Morgan

2 komentarze:

  1. wtf?!
    "usiadłam na ławie, która znajdowała się na altanie"

    nie wiedziałam, że musieli wdrapywać się na altanę xD

    OdpowiedzUsuń
  2. WTF? Przecież altany znajdują się na płaskiej powierzchni...

    OdpowiedzUsuń