Wow! Ostatnio napisałam 30 stycznia 2011r. !
W ogóle zapomniałam, że mam bloga ;)
Zaczynam pisać dalej.
Następnego dnia obudziłam się o 4:00 nad ranem. Obudził mnie jakiś hałas dobiegający z domu sąsiadów. Ubrałam się w byle co i nie zważając na to, że wyglądam jak żona Frankensteina wybiegłam z domu.
Między naszymi domami rosło mnóstwo wysokich drzew i właśnie dlatego nazywałam to lasem.
Gdy zaczaiłam się pod domem sąsiadów zobaczyłam mamę, tatę oraz moją starszą siostrę Cathy. Byli okropnie wkurzeni i powiedzieli, że musimy się stąd wyprowadzić.
-Dlaczego mamy się wyprowadzić? - spytałam trochę zdziwiona.
Nikt nic nie odpowiedział.
-Kiedy wyjeżdżamy ?
- Za tydzień. Masz okazję pożegnać się z przyjaciółmi. - odpowiedziała mama.
Wolałam się o nic nie pytać. Następnego dnia poszłam do małego domku za laskiem, żeby sprawdzić o co chodziło.
Zapukałam do drzwi, ale nikt nie otwierał, więc postanowiłam wejść bez czyjegoś zaproszenia.
W domu panował bałagan. Telewizor był przewrócony, woda w kuchni się lała, podłoga była oblana czymś lepkim.
Zaczęłam wspinać się na górę po stromych, skrzypiących schodach.
Nagle ktoś chwycił mnie za ramię, przewróciłam się i zemdlałam.
Przytomność odzyskałam w szpitalu.
Rodzice rozmawiali z lekarzem, który mówił, że mój stan jest niebezpieczny dla życia. Na ekranie pojawiła się prosta kreska.
- O jezu! Umarła!!! - szlochali rodzice
- Tak mi przykro - powiedział doktor
- Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, ale nie udało się jej uratować...jej stan był bardzo ciężki.
Nagle obudziłam się w moim całkiem bezpiecznym łóżku, tym razem o 7:00 nad ranem. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to był tylko sen.
~Miranda Morgan
powiem tylko jedno słowo: z.a.j.e.b.i.s.t.e
OdpowiedzUsuń<3
czekam na kolejne rozdziały :)